MEDIUM. Kolaże surrealistyczne. Mariusze Figle
18.05.2024, g. 18:00
Wystawa na otwarcie już 3 sezonu letniego oraz co ważniejsze z okazji 100-lecia wydania Manifestu Surrealistycznego w 1924 roku. Wydarzeniu towarzyszyła premiera pierwszego numeru naszego zina, w którym można poczytać o historii budynku oraz surrealizmie.
Zaczęło się od tego, że na ekranie zobaczyłam ich wielu i nie wiedziałam, na którego mam patrzeć najbardziej, więc patrzyłam jednocześnie na wszystkich. Aby z nimi poprzebywać, musiałam sięgnąć po jedną ze swoich zmęczonych, przekrwionych gałek ocznych i wessać ją do środka siebie. Chlup! Stałam teraz taka — lustrzana — z oczami symetrycznymi, ale zorientowanymi według innej osi. Dopiero wtedy odzyskałam właściwy stan, nie patrzyłam już paralelnie wzdłuż jednej rzeczywistości, żonglowałam sobie światami, których dualizm pozwalał mi na wskroś widzieć początki i końce, pojęcia i znaczenia, ziarno i bagietkę. Galareta narządu wzroku zawisła we wnętrznościach, drżąc konwulsyjnie. Na biegunach nerwy napięte do granic wytrzymałości zaczynają czuć afektywne uściski nadrzeczywistości. W poprzek rozsądkowi umysłu, ale nigdy wbrew niemu, rozkwita dziwidło olbrzymie!
Niektórzy po prostu tacy się urodzili, przekręceni jak jeden z poziomów incepcyjnej rzeczywistości na kostce Rubika. Osoby holobiontyczne, które od dziecka przeciskały się między płytami tektonicznymi, wzrosłe w bardo dwuznaczeniowości. W szczelinach jest tak dużo uparcie powracających zaskoczeń, które tworzą liczne sensy. Podobno ten stan umysłu się ma, albo nie ma i kropka.Taki osobniczy stan natury, no cóż, pierwotnie nieco nadproduktywnej i rozbieganej, odrobinę zbyt nadgorliwej w znajdywaniu, niewidocznych dla innych, ale dla niej drażniąco wszędobylskich wzorców i dialogów, późniejszych drogowskazów, ale i imperatywnych cięć wobec innych interpretacji, na które trzeba przymknąć oko, aktywnej siły potrafiącej zmelanżować — nie w sensie towarzyskim — najodleglejsze, wydawałoby się z pozoru, wyspy pojęć, zjawisk, rzeczy; wpadającej w kompulsywne (a jakież ma być piękno?!) i obsesyjne pętle, które w perseweracyjnych kleszczach trzymają ślimaczo w jednym miejscu. Tak jakby niektórzy mogli być i tu, i tu, pokazując po prostu przy kontroli granicznej paszport doppelgangera. Można już głęboko odetchnąć czterema płucami i wdepnąć w sedno kłącza, dokonuje się Jungowska indywiduacja, teraz można widzieć pełniej, całościowo, wieloaspektowo, synchronicznie. Wszystko, wszędzie, naraz. Czy takie spojrzenie, z perspektywy lotu ptaka, w całej swej intensywności może trwać długo?
Tak, niedawno w trakcie spotkania z Mariuszami Figlami spadło prosto z nadrealności. Nie mogło być inaczej, w samym jądrze grzybni spotkały się osoby wyznające prosto z trzewi przypadek obiektywny. Na naszych wspólnych oczach (których przynajmniej połowa nawiguje się na interior) w pracownianym ogrodzie, nie tak daleko od centrum stolicy, sokół upolował gołębia. Krwawy posiłek pośrodku Edenu dokładnie w tym momencie, w trakcie naszej pierwszej rozmowy na żywo. A może rozmawialiśmy już wcześniej? Musieliśmy, w każdym razie znam ten ogród od 3 lat i nigdy nie widziałam w nim skrzydlatego drapieżnika. Spadł jak złoty chrabąszcz dobijający się oknem do gabinetu doktora Junga i przerywając sesję terapeutyczną. W tej właśnie chwili rozbrzmiewała relacja ze snu, którego głównym bohaterem był złoty chrabąszcz dobijający się oknem do gabinetu doktora Junga i przerywając sesję terapeutyczną. To Twój skarabeusz — powiedział do pacjentki i w ten performatywny sposób dokonał przełomu w opornym procesie terapeutycznym.
Kim są Mariusze Figle? Tym rzadkim, porządkującym spojrzeniem, diagonalnym trawelogiem, medium. Tego skarabeusza stworzyła specyficzna konstelacja, pączkująca i witalna siła. Wrażliwy konglomerat człowieka słowa oraz obrazu, nieskażonego szanownymi Akademiami, zakładającego własne centrum badawcze, gdzie w rytualnej dyscyplinie codziennie szuka, by odkrywać. Twórcy naturalnie rozkraczonego, jak najprawdziwszy surrealista, między mediami, mediami wyrazu, ale i nosicielami sympatycznych magii. Właściciela dwustronnej natury, która unikatowo pozwala łączyć imperatyw twórczy z potrzebą segregacji, badania, przyglądania się, systematyzacji i porządku. Tylko takiego innego porządku, który obecny był od zawsze u pewnego rodzaju twórców, tych prawdziwie wpatrujących się, o czym nie omieszkano wspomnieć w Manifeście Surrealizmu okrągłe sto lat temu.
W taki oto wyjątkowy sposób — dialogu architektury jak nie — z—tego — świata oraz twórczości surrealnej, skrzącej rozrastającą się siecią znaczeń, która pokazuje pełniejszą emanację świata — obchodzimy w Kopule.9 stulecie wydania Manifestu w 1924 roku. Moment to szczególny, tak samo gdy Mariusze z jakiegoś powodu zostawiają lustro pod drzewem. Trafia w nie piorun i zostawia na tafli rysunek. Figiel losu? Wiadomość, która nie zaistniałaby, gdyby Mariusze zabrałyby lustro. Skąd wiedziały, żeby je tam zostawić?
Tylko w takim razie, kto kogo tutaj porywa i prowadzi w tańcu? On mnie czy ja jego, a może to po prostu zbalansowany, niewymuszenie symetrystyczny proces? Jedno jest pewne — przy potędze przypadku obiektywnego, wszyscy równie inkluzywnie sprowadzeni zostajemy do roli jego mimowolnych okazicieli. Jest tu dalej z nami i znajduje swoich wyznawców nawet mimo upływu (ba!) całego wieku, słownie stu lat poszukiwań i dociekań, gdzieś między zakorzenioną w ziemi mikoryzą a wznoszącym się do lotu drapieżnikiem, nadrealność dobrze sobie radzi i trwa osadzona na ziemskim padole, tym razem w zachwycającej architekturze kopułowej projektu inżyniera Iwanickiego, która w wiek po narodzinach surrealizmu, staje się jednym wielkim studium przypadku obiektywnego.
Mariusze Figle w marcowym mailu do mnie — Znajomy powiedział mi, że sokoły są zatrudnione na lotnisku Chopina do wyłapywania ewentualnego ptactwa, które mogłoby spowodować awarię silnika samolotu. Lećmy!"
kuratorka i autorka plakatu: dr Izabela Łęska
zdjęcia: Zuzanna Wdowiak
MARIUSZE FIGLE
Kulturoznawcy, kolekcjonerzy, badacze marzeń sennych, bezinteresowni artyści amatorzy. Od 2008 roku związani z ruchem surrealistycznym. Pielęgnują i popularyzują spuściznę okresu bohaterskiego oraz powojennego, upatrując w światopoglądzie surrealistycznym przeoczoną szansę na wyrwanie ludzkości z fundamentalnego kryzysu, w jakim od paru wieków się znajduje. Od 2017 roku pracują nad powieścią graficzną „Sen”, łącząc technikę kolażu ze zjawiskiem przypadku obiektywnego i synchroniczności. Prezentują efekty prac w równolegle powstającej serii kolaży „Medium”. Są święcie przekonani, że kolaże powstające według ich metody są platformą do wyrażania nieświadomości indywidualnej i kolektywnej.
@mariuszefigle
​​​​​​
Back to Top